Gdy wysiądziesz na lotnisku w Bolonii i wsiądziesz do pierwszej lepszej taksówki, istnieje duża szansa, że kierowca uśmiechnie się szeroko i powie: „Bolonia to najpiękniejsze miasto we Włoszech”. Ta pewność siebie jest czymś więcej niż przejawem lokalnego patriotyzmu – wszak miłość do swoich małych ojczyzn jest czymś, co Włosi wysysają z mlekiem matki. Bolonia naprawdę ma wszystko, czego można oczekiwać od włoskiej metropolii. Jest to jedno z tych miast, gdzie moglibyśmy mieszkać. Zresztą już Rzymianie nazywali ją „Bononia”, czyli „miejscem dobrym do życia”.

Tam, gdzie pierożek staje się pępkiem Wenus
Bolonia to nie tylko stolica regionu Emilia-Romania; to kulinarne serce Włoch – z tego bowiem miasta i okolic pochodzą flagowe produkty Italii, które rozsławiły jej kuchnię na cały świat. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy jedzeniu nie poświęcili należytej uwagi, podając przy okazji kilka sprawdzonych adresów. Jedna uwaga – zapomnijcie o „spaghetti bolognese”, bo takie danie tu nie istnieje! Tutejsze ragù, czyli gęsty, zawiesisty i aromatyczny mięsny sos podaje się z tagliatelle, czyli wstążkami jajecznego makaronu, by ów sos akuratnie do klusek mógł się przykleić. Wystarczy zajrzeć w okolice Porta San Felice, gdzie można znaleźć tradycyjne trattorie, takie jak Bertozzi przy Via Andrea Costa, by przekonać się, że prostota smaku idzie w parze z doskonałością.

Bolonia to także miasto pierożków. Wypełnione aromatycznym farszem z mięsa, sera ricotta lub szynki, najczęściej podawane są w delikatnym bulionie, który podkreśla ich smak; w maśle szałwiowym lub po prostu w sosie pomidorowym. Legenda głosi, że ich kształt inspirowany jest… pępkiem Wenus! W Pasta Fresca Naldi przy Via del Pratello można zobaczyć, jak panie na bieżąco przygotowują tortellini i pakują je na wynos. Na miejscu także serwowane są te wspaniałości, które zjecie przy niepozornym stoliku.
Kulinarnym symbolem Bolonii jest chyba jednak mortadella – aromatyczna wędlina, wytwarzana z najwyższej jakości mięsa wieprzowego, doprawiana mieszanką ziół i przypraw, o łagodnym, lekko orzechowym smaku. Charakterystyczne dla niej są widoczne w przekroju kawałki tłuszczu, które nadają jej wyjątkowej struktury. Najlepiej smakuje w prostych, tradycyjnych połączeniach – w chrupiącej piadinie lub po prostu cienko pokrojona i podana na drewnianej tacy z kieliszkiem lambrusco. To taka włoska wersja fast foodu, na którą najlepiej udać się do kultowego miejsca – Tamburini przy Via Caprarie. A jak przerazi was tam kolejka oczekujących, idźcie do PAN8 przy Via d’Azeglio.
Pod arkadami i portykami
Gdy zamykamy oczy i pomyślimy „Bolonia”, w wyobraźni pojawiają się nam arkady. Niezliczona ilość zadaszonych przejść pod budynkami, prawdziwy labirynt, w którym można się zgubić – ale tylko po to, by odnaleźć kwintesencję tego miasta. Ponad 40 kilometrów bolońskich portyków – więcej niż gdziekolwiek indziej na świecie – to nie tylko architektoniczna ciekawostka, ale także klucz do zrozumienia historii i kultury miasta. Ich początki sięgają XIII w., kiedy w mieście powstało prawo nakazujące budowanie nowych kamienic z portykami. Jednak najwięcej zbudowano ich w wieku następnym, kiedy Bolonia przeżywała swój złoty okres jako centrum nauki i kultury. Rozwój Uniwersytetu Bolońskiego przyciągnął tysiące młodych ludzi. Studenci z całych Włoch, ale także z odległych zakątków świata, takich jak Polska (sam Mikołaj Kopernik był jednym z nich), przybywali tu, aby uczyć się prawa, medycyny, filozofii i sztuki. Miasto nie było jednak przygotowane na taką falę przyjezdnych. Średniowieczne mury ograniczały przestrzeń. Rozwiązaniem okazały się więc portyki – dodatkowe piętra nad ulicami, które dawały miejsce do życia. Do dziś dają też schronienie przed słońcem czy deszczem, a podczas spaceru, na przykład via Marsala, gdy dobrze się przyjrzymy, zauważymy, że sklepienia są wciąż drewniane – wciąż te same, zbudowane setki lat temu.

Najdłuższy ciąg arkad prowadzi z Porta Saragozza do Sanktuarium Madonna di San Luca na wzgórzu Guardia. Liczy prawie cztery kilometry długości, dokładnie 666 łuków i – jak łatwo się domyślić – liczba ta nie jest przypadkowa. Droga ta, będąca dawniej trasą pielgrzymek, dziś jest popularnym celem spacerów; miejscowi uprawiają tu jogging, a i turyści często obierają ten kierunek. Nie jest wymagająca, zwłaszcza że na szczycie czeka nas nagroda w postaci pięknego widoku na miasto i okoliczne wzgórza. Via Saragozza, gdzie rozpoczynamy wędrówkę, i jej okolice to miejsce, gdzie pełno jest trattorii serwujących klasyczne dania, ale w mniej turystycznym klimacie. Zajrzyjcie na przykład to Trattoria Amedeo, która działa od przeszło 50 lat.
Od krzywych wież po Piazza Maggiore
Serce Bolonii bije na Piazza Maggiore, gdzie znajduje się bazylika św. Petroniusza – niedokończony, ale imponujący kościół, który miał być większy niż bazylika św. Piotra w Rzymie. Budowę rozpoczęto już w XIV wieku. I może dlatego, że trwała przez tyle stuleci, fasada świątyni jest dość zaskakująca – na dole jaśnieją marmury, a mniej więcej od połowy wzwyż przytłacza surowością średniowiecznej kondygnacji.

Na placu znajdziemy także słynną fontannę Neptuna, zaprojektowaną przez rzeźbiarza Giambolognę w XVI wieku. Rzeźba ta kryje pewną pikantną tajemnicę. Jej twórca chciał, aby rzymski bóg był „hojniej obdarzony” przez naturę. Kościół jednak stanowczo się temu sprzeciwił, uznając, że posąg symbolizujący władzę papieską nie może być aż tak śmiały. Artysta znalazł sposób, by przechytrzyć cenzurę – jeśli spojrzymy na rzeźbę z odpowiedniego miejsca (poszukajcie czarnej płyty w chodniku, zwanej „kamieniem wstydu”), zauważymy, że palec wskazujący Neptuna tworzy optyczną iluzję przedłużenia tej strategicznej części ciała, którą moralność kościelna uznała za wstydliwą…

Z fontanną Neptuna wiąże się też jeden z akademickich zwyczajów. Studenci, by zdać egzaminy, muszą obowiązkowo okrążyć rzeźbę w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Nie mogą natomiast pod żadnym pozorem przed zakończeniem studiów wejść na Torre degli Asinelli, która razem z Torre Garisenda tworzą inny symbol Bolonii – Due Torri – dwie krzywe wieże. Złamanie tego zakazu grozi bowiem oblaniem egzaminów.
Krzywe wieże to pozostałość po dawnej rywalizacji bogatych rodów. W średniowieczu bowiem wieża była symbolem prestiżu i potęgi. Wyobraźmy sobie, że w tamtych złotych dla Bolonii czasach, było ich w mieście ponad 200 (!). Prawdziwy średniowieczny Manhattan!
Od Due Torri odchodzi Via Rizzoli. Ta klimatyczna uliczka, pod arkadami której znajdują się kawiarnie, księgarnie i sklepy, wyznacza niewielki historyczny obszar – Quadrilatero, którego trzy pozostałe granice wytyczone są przez Via dell’Archiginnasio, Via Farini i Piazza Maggiore. Od wieków obszar ten był centrum handlu i rzemiosła. Już w czasach średniowiecznych działały tu cechy kupieckie i warsztaty rzemieślnicze, a wąskie uliczki były miejscem codziennych targów. Dziś także jest miejscem spotkań mieszkańców i jednym z najbardziej uroczych zakątków miasta. Spacerując po Quadrilatero, warto zajrzeć na kryty targ Mercato di Mezzo, albo naprzeciwko – do Eataly, znanego sklepu, gdzie zaopatrzyć się można we wszelkie włoskie produkty. Klimatyczna uliczka prowadząca do Mercato jest też pełna straganów i knajpek – to doskonałe miejsce na poranną kawę czy wieczorne wino.
Lokalsi chadzają jednak w okolice Mercato delle Erbe. W dzień to miejsce typowo targowe – to tutaj mieszkańcy i mieszkanki zaopatrują się w świeże produkty; wieczorem zaś zarówno hala, jak i teren wokół niej przeobrażają się w jeden wielki bar. Przesiadając się od stolika do stolika, można poczuć prawdziwy klimat Bolonii. Mamy tam też swoje ulubione miejsce: Banco 32, znajdujące się w hali targowej, które serwuje niewielkie dania z owoców morza – w sam raz na wieczorne aperitivo.
Mała Wenecja – nie tylko portyki
Spacerując po Bolonii, warto zboczyć na chwilę z głównych szlaków i udać się na Via Piella – niepozorną uliczkę, która skrywa jedno z najbardziej zaskakujących miejsc w mieście. To tutaj, przez małe okienko w murze, możecie spojrzeć na Canale delle Moline – fragment dawnej sieci kanałów, która w przeszłości zasilała młyny i fabryki, napędzając rozwój gospodarczy Bolonii. Sieć wodna została zbudowana głównie w XII i XIII wieku, by wykorzystać pobliskie rzeki do celów gospodarczych, Bolonia była bowiem wtedy jednym z najbardziej zaawansowanych technologicznie miast Europy. Co ciekawe, w średniowieczu była nazywana „miastem wody”, choć dziś zniknęła ona w większości z powierzchni, skryta pod ziemią, pozostawiając nam tego namiastkę, zwaną „oknem małej Wenecji”.

Arkady wiedzy i sztuki – Uniwersytet Boloński i muzea
Bolonia to miasto uczonych. Pod arkadami w pobliżu Via Zamboni znajdziecie główną siedzibę Uniwersytetu Bolońskiego – Alma Mater Studiorum, który od 1088 roku przyciągał najtęższe umysły kontynentu. Posiadanie najstarszego uniwersytetu w Europie zobowiązuje – akademicką tradycję czuć tu na każdym kroku. Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc kryjących się w dawnych uniwersyteckich budynkach jest Teatro Anatomico przy Piazza Galvini, czyli dawna sala wykładowa do badań nad anatomią. Drewniane rzeźby przedstawiają postacie słynnych lekarzy, a centralne miejsce zajmuje stół sekcyjny, gdzie kiedyś uczono przyszłych medyków.
Miłośnicy sztuki powinni odwiedzić Pinacotekę Nazionale, która mieści się w przepięknym pałacu z XV wieku – Palazzo Malvezzi-Campeggi. To tutaj można podziwiać jedną z najważniejszych kolekcji sztuki w regionie, z dziełami takich mistrzów jak Rafael, Tycjan czy Carracci. Z kolei współczesną sztukę oferuje MAMbo (Museo d’Arte Moderna di Bologna), zlokalizowane w budynku przemysłowym z początku XX wieku, gdzie prezentowane są wystawy zarówno włoskich, jak i międzynarodowych artystów. Tych, którzy interesują się naturą, Museo di Storia Naturale, z bogatą kolekcją skamieniałości i minerałów, zaprasza do klasycystycznego pałacu z XVIII wieku, który sam w sobie jest wart uwagi. Natomiast ci z was, którzy szukają czegoś bardziej nietypowego, powinni odwiedzić Museo delle Cere Anatomiche – muzeum woskowych modeli ludzkiego ciała, które jest jednym z nielicznych tego typu w Europie.


Gdzie się zatrzymać?
Jak już pewnie zdążyliście się zorientować, Bolonia to miasto, które można zwiedzać pieszo, a arkady sprawiają, że odległości wydają się jeszcze mniejsze. Dlatego nocleg najlepiej wybrać w centrum, w pobliżu Via dell’Indipendenza, która prowadzi z dworca do centro storico. To tutaj znajduje się większość atrakcji, restauracji i sklepów. Choćby na odchodzącej od niej Via Marsala – klimatycznej uliczce z wieloma lokalami gastronomicznymi. W pobliżu znajduje się też Osteria dell’Orsa – tradycyjny lokal, do którego chętnie przychodzą zarówno turyści, jak i mieszkańcy.
Kiedy zapada zmrok, Bolonia, jak na studenckie miasto przystało, ożywa jeszcze bardziej. Wybierzcie się na Via del Pratello, ulicę pełną knajpek i pubów, gdzie życie trwa do późnej nocy. Jeżeli jednak wolicie się wyspać, warto rozważyć pobyt w dzielnicach takich jak Saragozza czy Bolognina. Te rejony oferują komfortowe warunki noclegowe z dala od tłumów i nocnych hulanek, ale wciąż w łatwym dostępie do centrum.



