Wiele miesięcy zajęło mi szukanie miejsca, które będzie autentyczne i gdzie zawsze na pierwszym miejscu stawia się troskę o dzikie zwierzęta. Nie chciałam trafić tam, gdzie wolonturystyka jest wyłącznie sposobem na biznes, a zagraniczni turyści kosztem zwierząt zaspokajają swoją potrzebę oczyszczenia sumienia. Takich miejsc w Afryce jest niestety bardzo dużo, dlatego warto dokładnie zweryfikować cel podróży przed wyjazdem.

SANKTUARIUM DLA LWÓW

Po długich poszukiwaniach trafiłam do Andi Rive, wyjątkowej kobiety, która z dala od cywilizacji u podnóża Gór Smoczych w RPA prowadzi „niezwyczajne zwyczajne życie”. Mówią o niej królowa lwów, ponieważ porzuciła miejski styl życia, by stworzyć Love Lions Alive Sanctuary i całkowicie poświęcić się opiece nad stadem wielkich kotów. Historia każdego lwa jest inna, ale mają one wspólny mianownik – ludzkie okrucieństwo. Misją Andi jest zagwarantowanie tym wspaniałym zwierzętom schronienia w warunkach maksymalnie zbliżonych do naturalnych. Każdy jej dzień polega na wytrwałej, żmudnej pracy, uświadamiającej ludzi na temat zagrożenia wyginięcia tego gatunku. To codzienna walka, by jak najmniej lwów żyło w niewoli czy stanowiło trofea myśliwych. Każdy, kto chciałby dołączyć do tej misji, jest witany z otwartymi ramionami. Wystarczy skontaktować się z Andi, przygotować na ciężką pracę i wyruszyć na przygodę życia.

ŻYCIE NA MISJI

Andi stworzyła dom dla piętnastu lwów uratowanych z niewoli, tymczasem sama od ponad trzech lat żyje w namiocie pod olbrzymią skałą. Jak sama mówi: „Mieszkam tu, bo tu są lwy. To ja jestem tu dla nich, nie one dla mnie. To zaszczyt tu być. Móc obcować z naturą, słyszeć dźwięki, czuć zapachy, podziwiać otaczającą mnie przyrodę, brzęczące owady i ćwierkające ptaki, echo odbijającego się od skał porykiwania uratowanych lwów. Żyję tym życiem, ponieważ nie wyobrażam sobie innego”. Przy wsparciu wolontariuszy zbudowała także obóz składający się z kilku wojskowych namiotów, polowej kuchni i łazienek, których ściany tworzą wielkie głazy. Po ciężkim dniu pracy, w blasku najjaśniejszych gwiazd, jakie kiedykolwiek widziałam, przy palenisku przygotowuje się wspólnie kolację, rozmawia i chłonie wyjątkowość chwili.

KRÓLOWA LWÓW

Podczas naszego pierwszego spotkania Andi z dumą opowiadała o swoim pochodzeniu, kilkukrotnie podkreślając, że nie jest Brytyjką, tylko potomkinią historycznych Burów, a język angielski, którym się na co dzień posługuje, to praktycznie jedyne, co łączy ją z Wyspiarzami. Choć była wielokrotnie doświadczona przez los, sprawia wrażenie silnej kobiety. Z jednej strony jest bardzo zachowawcza w stosunku do ludzi, z drugiej – szczera i autentyczna. Z czasem, podczas wieczornych rozmów przy posiłku, coraz bardziej się otwiera, kradnąc serca słuchaczy. Oprócz Andi w obozie mieszka także Line – norweska policjantka, która po kilku wizytach jako wolontariuszka postanowiła zostać tu na stałe. Te wyjątkowe kobiety tworzą razem niezwykły duet.
fot. Love Lions Alive Sanctuary – Andi Rive z podopiecznym

RATUNEK TAKŻE DLA LUDZI

Przyjeżdżając do LLA, nie liczcie na leżenie do góry brzuchem czy wspólne imprezy z chmarą głośnych turystów. Obiekt jest zamknięty dla zwiedzających, a w trakcie pobytu byłam jedynym wolontariuszem i pierwszą Polką, która tam dotarła. Nie pogłaszczecie też „małego kociaka” – to nie hodowla, a wszystkie lwice są wysterylizowane, aby nie rodziły kolejnych lwów w niewoli. Poczujecie za to, że naprawdę pomagacie, i dowiecie się wiele o lwach i Afryce. W trakcie pobytu zrozumiałam, że sanktuarium, które stworzyła Andi, to także ratunek dla ludzi. Z dala od codzienności otoczeni oszałamiającą przyrodą, przeżywamy niezwykłe chwile, doświadczając niespotykanej wcześniej harmonii i spokoju ducha. To miejsce, w którym budzą się zmysły i dociera do nas, co jest w życiu ważne. W sanktuarium dla lwów mamy pewność, że nasza praca jest potrzebna. Niezwykłość tego miejsca polega na jego prostocie i autentyczności.

 

Jeśli chcesz wiedzieć więcej o Lion Sanctuary, zajrzyj na stronę www.llavolunteer.com.