Do Genui przyjeżdżasz z jakimś pomysłem na 3 dni, a wyjeżdżasz z głową pełną wrażeń i planem rychłego powrotu. To miasto jest układanką kontrastów: z jednej strony majestatyczne pałace, które przypominają o dawnym bogactwie Republiki Genui; z drugiej – plątanina wąskich uliczek, gdzie życie tętni do późnej nocy. Do tego: morze, promenada Anity Garibaldi, urocza plaża w dawnej rybackiej wiosce lub… przy klasztorze.

 

Dzień pierwszy – portowe tradycje

Na dobry początek – Piazza de Ferrari. Bez tego placu Genua to jak trofie bez pesto – niby można, ale jakoś nie do końca smacznie. Zresztą na plac niechybnie traficie, jeżeli wysiądziecie na dworcu Genova Brignole i będziecie podążać w stronę portowej części miasta. A na miejscu? Fontanna z lat 30. XX w., najważniejsze instytucje kultury, piękne palazzi i drogi, które robią się coraz węższe, jakby same czuły, co ma się jeszcze wydarzyć. Bo oto przed wami labirynt carruggi – krętych uliczek, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak chaos, ale w rzeczywistości są misternie zaplanowaną mozaiką, którą można zrozumieć dopiero po kilku dniach błądzenia. Jeśli jednak chcecie poczuć rytm Genui, warto w tych okolicach znaleźć nocleg.

Spacerując po centro storico – największym średniowiecznym zespole miejskim Europy – prędzej czy później natkniecie się na katedrę di San Lorenzo. Poznacie ją po charakterystycznej fasadzie w biało-czarne pasy i gotyckich portalach. W jeden z nich wkomponowano marmurową figurkę psa. To dzieło rzeźbiarza, któremu podczas budowy katedry zmarł czworonożny przyjaciel i w ten sposób chciał go upamiętnić. W środku zaś natraficie na… pocisk z czasów II wojny światowej. Stoi w rogu po prawej stronie od wejścia. Podczas bombardowań przebił dach katedry, lecz nie wybuchł, co uznano – jak głosi legenda – za cud za sprawą św. Wawrzyńca, którego relikwie spoczywają w świątyni.

Katedra s. Lorenzo
Piazza Raffaele de Ferrari

Następnie warto udać się w stronę Porto Antico. To odnowiona część starego portu, gdzie można zaplanować sobie spokojny spacer przy zachodzie słońca. Na jego tle, pod osłoną rozległych chmur, majestatyczne statki powoli przesuwają się raz w jedną, raz w drugą stronę. Ktoś siedzi na schodach i ogląda ten spektakl, ktoś biega, ktoś inny bawi się z psem – ot, zwyczajna niezwyczajność portowego miasta. Po drodze mijacie Aquarium, czyli dzieło architekta Renza Piano – świetne miejsce, które jest wysoko na liście turystycznych atrakcji stolicy Ligurii, zwłaszcza jeśli podróżujecie z dziećmi. Dla pozostałych Genua skrywa atrakcje nocnego życia – w końcu to portowe miasto! Jednak można skusić się jedynie na aperitivo – wychylić jedną szklaneczkę lokalnego aromatyzowanego wina Corticchinato, zwanego „osiołkiem”, a do tego zamówić obowiązkowy koszyczek liguryjskiej focaccii, która nie ma sobie równej w całych Włoszech. I można poczuć się jak prawdziwy genueńczyk. A na kolację? Cavour modo21, gdzie serwują rybne specjały i tradycyjne liguryjskie smaki. Radzimy przyjść wcześniej lub zarezerwować stolik – kolejki potrafią zaskoczyć.

Akwarium w Genui
akwarium i Biosfera w Genui

Porto Antico, Genua

Dzień drugi – miasto odkrywców

Na dobry początek dnia polecamy odwiedzić piekarnię Dintorni, gdzie – jak mówią miejscowi – karmią najlepszą focaccią w mieście. Według tradycyjnych receptur wypieka się tu placki z oliwkami, pomidorkami koktajlowymi, cebulą, ziemniakami albo w wersji di Recco – z pobliskiego miasteczka, która przekładana jest serem. A potem ten ser pysznie cieknie po brodzie, więc uwaga na tłuste plamy na ubraniu!

Genua, panorama

Posileni, możemy wyruszyć w drogę. Dziś czeka nas Nervi – dawniej samodzielna gmina, dziś integralna część Genui, ale wciąż zachowująca własny, subtelny urok. Wcześniej jednak odkryjemy bardziej elegancką stronę centrum. Ruszamy Via Garibaldi wpisaną na listę UNESCO – to prawdziwy pokaz renesansowej i barokowej architektury. Znajdziecie tu słynne Palazzi dei Rolli, czyli dawne rezydencje arystokratów, z których kilka przekształcono w muzea. Palazzo Rosso, Palazzo Bianco i Palazzo Doria Tursi skrywają bogate kolekcje malarstwa, rzeźby i sztuki użytkowej. W drodze na dworzec możemy odwiedzić dom Krzysztofa Kolumba, którego autentyczność budzi jednak wątpliwości. Choć budynek to rekonstrukcja — i to w nie do końca właściwym miejscu — jedno jest w miarę pewne: Kolumb był genueńczykiem i w mieście spędził swoje dzieciństwo, zanim wyruszył odkrywać świat.

My również wyruszamy odkrywać inne oblicza Genui. Do Nervi najlepiej dotrzeć jednym z regionalnych pociągów, które wzdłuż wybrzeża kursują często i pozwalają na zwiedzenie wielu pięknych i kolorowych miasteczek rozsianych nad Morzem Liguryjskim. Dlatego warto rozważyć trzydniowy bilet kolejowy na Trenitalia. Na miejscu czeka was dwukilometrowy spacer promenadą im. Anity Garibaldi, zbudowanej tuż nad rozbijającymi się o skały falami. Otwiera go widok na budynek La Marinella, perłę architektury belle époque, wzbogaconą późniejszymi marynistycznymi akcentami. Passeggiata to niezapomniana, ale jeżeli ktoś woli wylegiwanie się na słońcu lub morskie kąpiele, spokojnie można się rozłożyć tu z własnym ręcznikiem.

Dla wytrwalszych piechurów – zatrzymajcie się koniecznie przy Villa Luxoro. Jest to rezydencja pięknie usytuowana na klifie, której park i pełne uroku obdrapane mury fasady są pamiątką po dawnych arystokratycznych rodach. Wraz z innymi budynkami, takimi jak Villa Gropallo, Villa Saluzzo Serra czy Villa Grimaldi Fassio, tworzą grupę Musei di Nervi, które ukazują historię i artystyczną duszę Genui.

Po drodze z Nervi koniecznie wysiądźcie na stacji Genova Sturla, a następnie, idąc stromą Via Caprera przez około 15 minut, kierujcie się w stronę morza. Po drodze miniecie Hemingway’s Pub, którego nazwa słusznie budzi skojarzenia z literaturą – ponoć amerykański pisarz chętnie tu przesiadywał. Następnie dotrzecie do malowniczych pastelowych domków, schodzących niemal do samego brzegu morza. Niby to wciąż część Genui, ale zupełnie inny świat.

Zatoczkę otaczają kolorowe łodzie, a jej centralnym punktem jest kultowy bar La Strambata, gdzie można zamówić drinka i coś do jedzenia. Jeśli nie znajdziecie wolnego stolika, można dołączyć do licznych biesiadujących w ten sposób miejscowych i usiąść bezpośrednio na plaży. Korzystając z tego, że jesteśmy w dawnej wiosce rybackiej o tysiącletniej tradycji, na kolację warto udać się do tawerny oznaczonej GE8317. Jej nazwa pochodzi od numeru łodzi należącej do lokalnej spółdzielni rybaków. Miejsce prowadzi Mario, a serwowane tu dania są proste, smaczne i autentyczne. Wnętrze zdobią sieci rybackie zawieszone pod sufitem, zdjęcia lokalnych bohaterów na ścianach i drewniane stoły. Można poczuć się tu naprawdę swojsko.

Via Garibaldi, Genua

Dzień trzeci – mistyczne plażowanie

W ostatni dzień zabieramy was do San Fruttuoso – miejsca, gdzie tradycja klasztorna i morskie pejzaże tworzą niezwykle nastrojowe połączenie. Podróż rozpoczyna się w Camogli, popularnym kurorcie, na który także warto zarezerwować sobie odrobinę czasu, ponieważ jest niezwykle urokliwym miasteczkiem. Tam, w niewielkim porcie, kupujemy bilety umożliwiające wskoczenie na stateczek. Do klasztoru bowiem nie można dojechać – można tu dotrzeć jedynie drogą morską lub pieszo jedną z tras Parco di Portofino.

Po około półgodzinnym rejsie, w turkusowych wodach zatoki, wyłania się widok na Abbazia di San Fruttuoso – opactwo o historii sięgającej ponad tysiąca lat. Sakralny charakter miejsca nie przeszkadza plażowiczom korzystać z uroków słońca, a historyczne mury stanowią tło jednej z najpiękniejszych plaż Ligurii. Czynne są tu też bar i restauracja, więc nie musicie absolutnie oddawać się ascezie. Jednak do klasztoru wejść trzeba! Działa na zasadzie muzeum, więc pamiętajcie, że jest nieczynny w poniedziałki. W środku znajdziecie przepiękne krużganki wybudowane przez nowych właścicieli, którzy przejęli kompleks po mnichach benedyktyńskich – rodzinę Doria, mającą tam również grobowce. Zresztą, aktualna fasada budynku pochodzi właśnie z tamtych czasów i do złudzenia przypomina pałace genueńskich patrycjuszy z XVI wieku.

Obok klasztoru góruje Torre Doria – wieża dobudowana przez tę szlachecką rodzinę jako strażnica. Obecnie jest nadal zamieszkiwana przez kilka rybackich rodzin, ale podobno w sezonie można także wynająć tu pokoje na nocleg.

Zatoka okalająca dawne opactwo kryje jeszcze jedną tajemnicę – na głębokości 17 metrów zanurzona jest ogromna rzeźba Chrystusa z Otchłani, z uniesionymi ku górze rękoma. Miejsce jej umieszczenia nie jest przypadkowe – tutaj bowiem zginął jeden z pierwszych profesjonalnych nurków we Włoszech, Dario Gonzatti. Rzeźba jest dedykowana wszystkim osobom uprawiającym ten sport. Jej replika znajduje się w przyklasztornym kościółku, więc na szczęście nie trzeba nurkować, by mieć wyobrażenie, jak wygląda.

San Fruttoso

Po powrocie do Genui wieczór warto spędzić w dzielnicy Castello d’Albertis, gdzie czeka niezwykły zamek-muzeum z imponującymi widokami na miasto. Alternatywnie, można wybrać się na wzgórze Spianata Castelletto, skąd roztacza się panoramiczny widok na czerwone dachy Genui i błękit Morza Liguryjskiego. A na pożegnanie tego fascynującego miasta – udać się do kolejnego kultowego baru Da Paul, gdzie lokalne wino podawane jest w malutkich, uroczych kieliszkach.

5 terre – Vernazza

Więcej...
Więcej...

PORTOFINO I CINQUE TERRE

Liguria ma także wiele do zaoferowania poza Genuą. Dobrym pomysłem jest wyprawa do Portofino – ekskluzywnej, ale jednocześnie niezwykle uroczej miejscowości położonej zaledwie godzinę drogi od miasta. Można tu pospacerować wzdłuż przystani pełnej luksusowych jachtów, wspiąć się do Castello Brown dla widoku na turkusową zatokę lub po prostu delektować się leniwym porankiem przy kawie. Można też zapuścić się i dalej, do słynnego Cinque Terre – pięciu malowniczych miasteczek położonych na stromych klifach nad Morzem Liguryjskim. Polecamy trekking pomiędzy nimi, korzystając z dobrze oznakowanych szlaków pieszych, lub przemieszczać się pociągiem.

ZIELONY SOSIK

Nie można wyjechać ze stolicy Ligurii, nie spróbowawszy prawdziwego genueńskiego pesto. Jego bazą jest bazylia rosnąca w zachodniej części regionu, której delikatny aromat zapewnia wyjątkowy mikroklimat. W 2005 roku otrzymała ona oznaczenie DOP (Chroniona Nazwa Pochodzenia). Tradycyjna receptura wymaga użycia dodatkowo gruboziarnistej soli morskiej, orzeszków piniowych, czosnku, oliwy i mieszanki serów – parmezanu oraz Pecorino Sardo. Kluczowy jest sposób przygotowania: prawdziwe genueńskie pesto uciera się w marmurowym moździerzu — nigdy w mikserze! W Genui najczęściej podaje się je z makaronem trofie, a wersja lokalna nakazuje gotować go wraz z ziemniakami i zieloną fasolką szparagową. Polecamy skosztować dań z dodatkiem tego zielonego sosu w Sà Pesto – tradycyjnym lokalu w historycznym centrum, do którego na obiad przychodzą głównie lokalsi.