Szacuje się, że turystyka w modelu „travel and work” przyciąga co roku tysiące podróżujących, którzy pragną nie tylko zobaczyć nieznane im dotąd rejony, lecz także nadać swojej podróży wyjątkowe znaczenie.
W krajach europejskich, na przykład we Francji, Włoszech czy Hiszpanii, ochotnicy mają szeroki wybór: od zbierania winogron po hodowlę kóz, pracę w tłoczni oliwek lub tworzenie systemu nawadniania. Wiele farm poszukuje także osób, które po odpowiednim wdrożeniu będą pomagać w oraniu pola lub przy pracach w oborze. Wolontariat może wynosić od siedmiu do ośmiu godzin pracy fizycznej lub tylko kilka godzin, jeśli na przykład zdecydujemy się jedynie pomagać w codziennych obowiązkach.
Doświadczyć więcej
Iwona Kozłowiec, podróżniczka i organizatorka wypraw, wspomina wakacje sprzed kilku lat na australijskich farmach: – Była to świetna okazja, by doświadczyć codziennego życia hodowców. Na „sheep farm” pomagaliśmy przy strzyżeniu owiec i wypalaniu traw przed porą suchą. Na „cattle station” karmiliśmy małe cielaczki mlekiem z butelki i poznawaliśmy tajniki biznesu, gdzie emerytowana nauczycielka z jednym stałym pracownikiem sama potrafiła prowadzić farmę wielkości dużego powiatu. To był czas pełen wrażeń.


Jak to działa?
Wiele gospodarstw, zwłaszcza tych zaangażowanych w projekty alternatywne i ekologiczne, przyjmuje wolontariuszy w zamian za bezpłatne jedzenie i zakwaterowanie. Jeśli lubimy przebywać na świeżym powietrzu, skupiać się na czynnościach fizycznych i nie mamy nic przeciwko pobrudzeniu sobie rąk przy kontakcie z glebą, to pobyt na farmie jest świetnym pomysłem na poznanie wiejskiego życia na całym świecie w formule low cost. Zazwyczaj domostwa wymagają pobytu przez co najmniej jeden lub dwa tygodnie, ale najlepiej długość pobytu negocjować już bezpośrednio. Często zawiązują się przyjaźnie, których efektem jest cykliczna współpraca (choćby i weekendowa) przez kolejne lata. Bywają też farmy, które zapraszają do siebie na cały sezon.
Zanim wyjedziesz
Najlepiej na wstępie uzyskać od gospodarza jak najwięcej informacji dotyczących oczekiwań wobec naszego pobytu. – Dobrze na przykład sprawdzić, ilu godzin pracy w ciągu dnia należy się spodziewać – mówi Janek Chamiec, który przebywał w kilku gospodarstwach we Francji i Danii. – Warto zabrać ze sobą rozmówki, bo nie wszędzie dogadamy się po angielsku – zaleca Janek, który dziś sam prowadzi własne biodynamiczne gospodarstwo pod Wrocławiem.
Jak naleźć farmę?
Najlepiej przez wyspecjalizowane organizacje. Najbardziej znana to World Wide Opportunities on Organic Farms (WWOOF.net). Historia stowarzyszenia sięga początków lat 70. XX wieku, kiedy to grupa zainteresowanych biodynamicznym rolnictwem pasjonatów z Londynu zaczęła wyjeżdżać na weekendy do pracy na wieś. Sue Coppard, założycielka organizacji, tak to opisywała: „W piątkowy wieczór trójka z nas pojechała pociągiem z Londynu z ubraniami roboczymi i śpiworami, po czym spędziliśmy błogi weekend na wspaniałej wsi, ciężko pracując przy wycince jeżyn i udrażnianiu rowów, słuchaniu śpiewu ptaków, oglądaniu zachodu słońca i rozmowach podczas posiłków”. Dziś WWOOF działa w 140 krajach na wszystkich kontynentach. Eszter Matolcsi z biura WWOOF zaznacza, że doświadczenie takiego wyjazdu to coś więcej niż po prostu praca na farmie. – To wspólne życie w ekologicznym gospodarstwie oraz uczenie się zasad organicznej agrokultury. Tak naprawdę działanie w WWOOF stanowi część projektu środowiskowego, nauki przez doświadczenie – dodaje Eszter.
Można też poszukać na własną rękę. Pisząca te słowa odwiedzała niedawno okolice Szczecinka w Zachodniopomorskiem i trafiła do działającej na tych terenach farmy biodynamicznej. Po nawiązaniu kontaktu udało się! Te wakacje spędzi jako wolontariuszka właśnie tam.

