Sardynia – nie dość, że odrębna względem Włoch kontynentalnych, bo wyspiarska, z osobnym dialektem czy przysmakami, jakich nie znajdziecie nigdzie indziej, to jest też niejednolita w obrębie swoich granic. Zwiedzanie zaś można równie dobrze zacząć od południa, gdzie działa lotnisko Mario Mameli w Cagliari, jak i od północy – zaczynając od Olbii, stanowiącej bramę do znanego z luksusowych kurortów Szmaragdowego Wybrzeża.

Podobno, kiedy bóg stwarzał świat, upuścił grudkę ziemi, która spadła na Morzę Śródziemne. Przydeptał ją więc stopą i tak powstała Sardynia. Podobno. Być może jednak coś jest w tej legendzie, bo starożytni Grecy mówili na tę krainę Icnussa, co oznacza „ślad stopy” właśnie.

W odrębności siła

Sardynia to druga co do wielkości wyspa Morza Śródziemnego, żeby więc poznać ją całą, trzeba będzie trochę się przemieścić. Oddalona jest zarówno od Włoch kontynentalnych, jak i od Afryki około 200 kilometrów. To daje jej odrębność. Mieszkańcy i mieszkanki wyspy zresztą bardzo często ją wyrażają, stroniąc od nazywania siebie Włochami. Mają też swój własny język sardo – daleki od włoskiego, który usłyszymy np. w Bolonii czy Mediolanie. Posiadają odmienną kulturę, powstałą w izolacji i silną tradycję, w głównej mierze opartą na klanowości.

Wyspa przyciągała od zawsze. Od wieków różni możni tego świata mieli zakusy na ten kawałek raju na ziemi. Przewinęli się więc tu Ligurowie, Fenicjanie, Rzymianie, Kartagińczycy czy Wandalowie. Sardynia, ze względu na swoje położenie, przez stulecia była też obiektem pirackich grabieży. Później zajęli ją władcy z Pizy i Genui, by na koniec oddać pola Hiszpanom, którzy podbili wyspę i władali nią przez setki lat. Zresztą wpływy katalońskie spotkać można do dziś, zwłaszcza w jej północno-zachodniej części.

Porto Cervo

Kulinarna podróż po wyspie

Tę różnorodność odzwierciedla także lokalna kuchnia. Nie zapominajmy jednak, że jej siła tkwi w prostocie i jakości składników. Wiele potraw jest przygotowywanych według starych, przekazywanych z pokolenia na pokolenie receptur. I choć otoczona wodami Sardynia korzysta z tego, co daje Morze Śródziemne, to chyba nigdzie indziej we Włoszech nie je się tyle jagnięciny! Nierzadko posiłek rozpoczyna się od wędlin. Sardynia przoduje też w całych Włoszech pod kątem konsumpcji koniny. Je się tu także osły i kozy. Nie brakuje również nabiału, w tym casu marzu – dość specyficznego sera, z którego wylatują… muchy. Tak, tak, do spulchniania tego wyrobu używa się ich larw. Jeżeli okaże się to zbyt wielkim kulinarnym wyzwaniem, można przegryźć miejscowym pasterskim chlebem pane carasau. Jest cieniutki, suchy i daje się łamać na mniejsze kawałki, tak by bez użycia noża można się było nim posilić w górach.

Porto Rafael

Oczywistą konsekwencją pasterskiej tradycji Sardynii jest ser pecorino – je się go tu niemal codziennie. To jedna z najbardziej charakterystycznych i cenionych odmian sera w całych Włoszech. Ma intensywny smak i aromat, a dodaje się też do culurgiones, czyli tradycyjnych pierogów, których kształt przypomina trochę kłosy zboża.

Specjalnością Sardynii jest też czerwony tuńczyk, którego odławia się w południowej części wyspy. Z tuńczyka robi się nawet salami, ale najbardziej charakterystycznym wyrobem jest bottarga – sprasowana, wysuszona, a następnie sproszkowana ikra. To również hit eksportowy i wcale nie ma się co dziwić, bo najprostszy długi makaron z czosnkiem i sercówkami jest w stanie zamienić się w królewską ucztę, kiedy posypie się go startą na złocisty proszek bottargą. Pokrojona na plasterki podawana jest też jako przystawka – skropiona oliwą i podana z pane carasau.

Bottarga

Na północy – Olbia

Jednym z głównych punktów połączenia Sardynii zarówno z Półwyspem Apenińskim, jak i resztą Europy, jest Olbia. To tutaj przypływają statki, łodzie i wielkie wycieczkowce z całego świata, przywożąc turystów spragnionych rajskich białych plaż, turkusowych wód okalających bajeczne wyspy oraz słońca, które nigdzie indziej na ziemi nie zachodzi tak pięknie.

Ta część wybrzeża została zagospodarowana w latach 60. dzięki sporemu wsparciu finansowemu księcia Karima Aga Khana. Najbardziej znanym ośrodkiem jest oczywiście Porto Cervo. Ponieważ w tutejszej przystani cumują jachty najbogatszych turystów świata, zwane jest także sardyńskim Saint-Tropez. Jeżeli dysponujecie zasobnym portfelem, a kosmiczne ceny hoteli nie przyprawią was o zawał serca – to miejsce dla was!

Port Cervo
Porto Cervo

Warto jednak rozważyć samo miasto Olbia, jako świetną bazę wypadową do zwiedzania zarówno wschodniego, jak i północnego wybrzeża Sardynii, a także wnętrza wyspy. Wychodzi ono na zatokę o tej samej nazwie, rozciągając się na równinę, otoczoną pasmem górskim. Jest na swój sposób urokliwe i, jak wiele włoskich portowych miast, zupełnie nieoczywiste.

Miasto sięga w swej historii m.in. czasów Greków, którzy krótko panowali nad nim w VII w. p.n.e., ale nadali mu nazwę, która przetrwała do dzisiaj. Ólbios tłumaczy się jako „szczęśliwy” lub „dobrze prosperujący”. Wydaje nam się, że wieczorny spacer po centro storico pozwoli zrozumieć, co starożytni Grecy mogli mieć na myśli. Główna ulica, Corso Umberto I, staje się wówczas deptakiem tętniącym życiem, z muzyką, światłami, stoiskami z lokalnym rękodziełem, przysmakami, biżuterią i wakacyjnymi pamiątkami. Pod budynkiem Palazzo della Biblioteca Comunale Simpliciana, czyli miejską biblioteką, często odbywają się uliczne koncerty i lokalne festyny. Jednak najbardziej znanym świętem jest kilkudniowe Święto Małży – Sagra delle Cozze, organizowane w Parco Fausto w połowie maja.

Nie wiemy jak wy, ale my mamy słabość do włoskich placyków. Opuszczając Corso Umberto I, trafimy na urokliwy Piazza Regina Margherita, gdzie drzewa kwitną w nieziemskich kolorach. W ich cieniu można odpocząć, usiąść w jednym z lokalnych barów i poczuć rytm wyspiarskiego życia. Stąd ulica Via Regina Elena prowadzi nas prosto w stronę malowniczego nabrzeża i tętniącej życiem nadmorskiej promenady. Przechodząc nią, nie sposób przejść obojętnie obok uroczego Piazza Giacomo Matteotti – drugiego co do ważności placu w centrum miasta, nasyconego niepowtarzalną atmosferą i historycznym wdziękiem.

Oczywiście, pobyt w tym miejscu nie byłby kompletny bez odwiedzenia najpiękniejszych plaż w okolicy. Jest ich tu bez liku, jak choćby Spiaggia Pittulongu, Spiaggia La Cinta czy Spiaggia di Porto Istana. Jednak prawdziwa perła okolicy to piękna La Madallena. Archipelag składa się z 7 głównych wysp oraz kilkudziesięciu mniejszych wysepek, a jest pozostałością połączenia lądowego między Sardynią a Korsyką. Od 1994 roku cały obszar został objęty szczególną ochroną, tworząc wówczas park narodowy. To raj dla miłośników natury i wodnych atrakcji – można odkrywać maleńkie zatoczki, nurkować w krystalicznie czystych wodach i podziwiać krajobrazy, jakie filozofom się nie śniły. Niektóre z tych rajskich zatoczek można mieć tylko dla siebie, ale dostęp do nich możliwy jest jedynie drogą wodną, płynąc łodzią po szmaragdowych wodach.

Innym urzekającym miejscem na północy wyspy jest Castelsardo – maleńkie miasteczko na wzgórzu przykrytym pastelowymi domkami, otoczonym z trzech stron wodą. Już sama nazwa brzmi jak z baśni, a nawiązuje do zamku – głównej atrakcji miasta, zbudowanego w XII wieku przez ród Doria. Dopiero stamtąd, z murów zamku, rozciągają się przed wami prawdziwie bajkowe krajobrazy. W okolicach Castelsardo mamy też kilka plaż do wyboru na letni odpoczynek: Spiaggia La Marina di Castelsardo, Spiaggetta di Castelsardo czy Pedraladda. Najpiękniejsze zachody słońca można zaś oglądać na plaży Marina di Sorso.

Najsłynniejszą jest jednak La Pelosa, niedaleko miasta Stintino, na krańcu Zatoki Asinara. Ta malownicza plaża jest jedną z najczęściej fotografowanych i odwiedzanych atrakcji turystycznych na Sardynii. Mimo popularności, La Pelosa zachowuje jednak swój urok i spokój. Otaczają ją naturalne krajobrazy, brak tu także dużych kompleksów hotelowych. Naprzeciwko plaży leży Isola Piana, czyli „Płaska Wyspa”. Dawniej tereny te należały do rodziny Berlinguer i służyły jako sezonowe pastwiska dla zwierząt, które przewożono tu stadami na rybackich łodziach. Kiedy wyspę sprzedano państwu, postanowiono zachować jej naturalny charakter, zgodnie z warunkami narzuconymi przez poprzednich właścicieli.

Na wschód od Olbii – Barbagia i miasto murali

Wschodnia część wyspy jest najbardziej skalista – tu góry schodzą wprost do morza, tworząc wymarzone trasy dla trekkingowców. Głównie na terenie parku narodowego Golfo di Orosei e Gennergantu. Oprócz tras pieszych, znajdują się tu również niezwykle malownicze trasy rowerowe, a dla miłośników kajakarstwa – trasy spływów. Tu także znajdziecie mnóstwo uroczych maleńkich plaż, które dostępne są jedynie od strony morza lub wymagają kilkugodzinnego spaceru, by się do nich dostać od strony wyspy. Punktem wyjścia jest jednak prawie zawsze miasteczko Cala Gonone, będące niegdyś rybacką osadą. To stąd wypływają rejsy do najpopularniejszych plaż: Cala di Luna i Cala Sisine.

W głąb wyspy rozciąga się najbardziej dziewiczy teren dla całej Sardynii – Barbagia – gdzie nadal spotkamy starsze mieszkanki ubrane w tradycyjne czarne stroje, zajmujące się rękodziełem. Jeżeli jednak chcecie się zagłębić w tereny górskie i poznać to najsurowsze oblicze Sardynii, a przy okazji zapoznać się z regionem w jego nieodmienionej formie, bez samochodu się nie obejdzie. Wynajem auta jest jednym z najpopularniejszych sposobów podróżowania po wyspie. Choć my zawsze sprawdzamy alternatywne możliwości.

Autobus dojeżdża do Orgosolo. To miejscowość położona w górach Barbagia, znana również jako „miasto murali”. Tożsamość Orgosolo jest ukształtowana przez ruch oporu przeciwko władzy i działalność partyzantów w okresie II wojny światowej oraz podczas walk o autonomię Sardynii w latach 60. i 70. XX wieku. Dziś mury Orgosolo pełne są malowideł przedstawiających różnorodne tematy, od politycznych i społecznych, po folklorystyczne i historyczne. Odzwierciedlają głos mieszkańców i mieszkanek oraz ich spojrzenie na świat. To nie tylko atrakcja dla tych, których kręci street art, ale także sposób na zrozumienie historii tego obszaru.

Orgosolo
Orgosolo

Na południu – flamingi i nuragi

Południe wyspy, gdzie największym miastem i zarazem stolicą regionu jest Cagliari, to zupełnie inna Sardynia. Zaczynając jej odkrywanie właśnie od niego, nazywanego przez tutejszych Casteddu, czyli „Zamkiem” lub „Twierdzą”, trafiamy na obszar w centrum otoczony XIII-wiecznymi murami, usytuowany na wzgórzu. Ten historyczny teren obejmuje katedrę na Piazza Palazzo, pochodzącą również z XIII wieku, ale z subtelnymi XX-wiecznymi dodatkami, oraz przylegający bastion Saint Remy, z którego tarasu rozciąga się zachwycający widok na miasto. Cagliari szczyci się również swoimi wieżami, takimi jak około 30-metrowe Torre dellElefante i Torre di San Pancrazio, wzniesionymi na początku XIV wieku.

Cagliari

Nasza ciekawość poprowadziła nas jednak innymi ścieżkami. Okolice Cagliari słyną z tego, że oblegają je stada flamingów. Głównie w salinach wokół miasta w parku Molentarigus. Ptaki mieszkają sobie tam przez cały rok, zajadając malutkie krewetki, dzięki którym ich upierzenie zyskuje charakterystyczną barwę. Szczególnie dużo tych różowych ptaków można spotkać na wiosnę, kiedy rozpoczynają okres godowy.

Na wyżynnych terenach otaczających Cagliari od północy rozsypane są nuraghi – charakterystyczne stożkowate budowle, ułożone z kamieni bez użycia zaprawy – istniejące na tych terenach od niemal 4 tys. lat. Największe tego typu ruiny to Su Nuraxi, niedaleko miejscowości Barumini. Do tej pory archeologom nie udało się całkowicie wyjaśnić ich tajemnicy. Wiadomo jednak, że są śladem starożytnego ludu Nuragijczyków, który jako pierwszy zamieszkiwał Sardynię, dawno, dawno temu.

Flamingi w okolicach Cagliari
nuraghe barumini

Bosa

Co jeszcze?
Co jeszcze?

WINA CANNONAU I NURAGUS

Na Sardynii popularnym winem jest Vermentino di Sardegna, jednak do owoców morza warto sięgnąć po lokalne, rześkie Nuragus di Cagliari. Nazwa tego wina nawiązuje do symboli wyspy – kamiennych struktur obronnych, znanych jako nuraghi, o których piszemy w tekście. Jeśli zaś chodzi o mięsne dania, idealnym towarzyszem będzie Cannonau. Jest to endemiczny szczep winorośli, z którego powstaje mocne, charakterystyczne, wytrawne wino.

Bosa z certfikatem

Pastelowe domki, tworzące kaskady, okalają wzgórze nad rzeką Temo – taki widok wita nas, gdy docieramy do Bosy – niezwykle malowniczego miasteczka należącego do listy I Borghi più belli d'Italia. Taki certyfikat najpiękniejszego miasteczka we Włoszech nadawany jest przez stowarzyszenie o tej samej nazwie. W tym wypadku nie ma wątpliwości, że to zupełnie słuszna decyzja. Przechodząc przez historyczną, średniowieczną dzielnicę Sa Costa, położoną na zboczach wzgórza Serravalle, można dotrzeć do zamku Malaspina z XII wieku. Il Castello di Bosa to solidna budowla z basztami, otoczona zielenią. Wewnątrz murów zamku, oprócz kaplicy ozdobionej freskami z XIV wieku, zachowały się ruiny rezydencji szlacheckiej. Z góry widać czerwone dachy i malowniczą rzekę wijącą się w dole.

Mirto - tak smakuje Sardynia

Aromatyczne Mirto to nieodłączny element kulinarnego krajobrazu Sardynii. Jest to nalewka przygotowywana z owoców mirtu, które są starannie rozcierane i macerowane w spirytusie. Owoc ten przypomina nieco jałowiec, a dodatkowego smaku dodaje fakt, że drzewo, z którego pochodzi, było poświęcone bogini miłości – Wenus. Mirto występuje w dwóch głównych odmianach: mirto rosso oraz mirto bianco, z których zdecydowanie polecamy czerwoną wersję. Trunek ten ma charakterystyczny, lekko gorzkawy i pikantny smak, wzbogacony wyraźną nutą słodyczy. Znakomicie robi na trawienie.