Województwo lubuskie, choć niezaprzeczalnie piękne i intrygujące, zdaje się pozostawać w cieniu bardziej znanych sąsiadów – dolnośląskiego, wielkopolskiego czy zachodniopomorskiego. Nie inaczej jest z największym miastem lubuskiego – świętującą w tym roku 700. urodziny Zieloną Górą. Miasto ma w zasadzie wszystko, co dobra turystyczna destynacja mieć powinna, a jednak ciężko je wymienić wśród najpopularniejszych miejsc sezonu. By to zmienić, zapraszam was na spacer pod czujnym okiem Bachusa, gdzie historia, architektura, przyroda i… wino snują opowieść o mieście nadzwyczaj ciekawym.
Zielona Góra to wciąż dla wielu osób miasto niespodzianka. Niby coś dzwoni, ale nie wiadomo do końca gdzie. Słynne na całą Polskę tradycje winiarskie są niczym okręt flagowy miejscowych atrakcji, wyczerpując u wielu limit skojarzeń z miastem. A to niedobrze, bo miejsc mogących zaciekawić i zaskoczyć jest sporo, a miasto ma w zasadzie wszystko, co dobra turystyczna destynacja mieć powinna. Na nudę narzekać nie będą tu miłośnicy zarówno historii czy ładnej architektury, jak i spędzania czasu na łonie przyrody czy z dziećmi. Idealną opcją na poznanie miasta i jego największych atrakcji jest weekendowy wypad, kładący odpowiednie akcenty na każdy z atutów miasta.

DZIEŃ PIERWSZY
Spacer po Starym Mieście, odwiedziny w muzeum i palmiarni a na koniec dnia – lampka wina na wyjątkowym wzgórzu.
Ktoś powie, że to banał, ale to właśnie od Starówki rozpoczniemy nasz spacer. Miasto liczy sobie bez mała 700 lat, lecz poza gotycką w proweniencji konkatedrą Świętej Jadwigi Śląskiej nie łatwo znaleźć zabytki pamiętające tak odlegle czasy. Charakter dzisiejszego centrum – choć wpisany w średniowieczny układ ulic – ukształtował się na przestrzeni trzech ostatnich stuleci. Sercem Starówki jest Stary Rynek, w którego centrum stoi ładny ratusz, charakteryzujący się lekko krzywą wieżą. Część jego murów jest niemal tak stara, jak konkatedra, lecz barokowo-klasycystyczne szaty dobrze maskują jego wiek. Do placu prowadzi imponujący deptak z pięknymi kolorowymi kamienicami, a także zielona ulica Niepodległości, pełna zadbanych (choć nie zawsze) willi. W cieniu drzew znajdziecie mnóstwo kawiarenek i restauracji, a także Muzeum Ziemi Lubuskiej. To idealne miejsce na mały postój, poznanie historii miasta, kontakt ze sztuką śląską i współczesną, chwila dla sportu…. a także zmierzenie się z mrokami dawnego wymiaru sprawiedliwości.
Warte odwiedzin są zielonogórskie kościoły, bardzo różne, ale każdy na swój sposób ciekawy. Najbardziej waszej uwadze polecam ten pw. Matki Bożej Częstochowskiej, z muru pruskiego (choć otynkowanego) z wnętrzami jasno wskazującymi na ewangelicką proweniencję, czy też kościół Zbawiciela, zdający się czerpać (być może niezamierzenie) z secesyjnych wzorców Otto Wagnera.


Kręcąc się po Starówce, nierzadko traficie na okazałe murale i graffiti. Duże i małe, proste i wieloznaczne, związane z historią miasta, uniwersalne i totalnie abstrakcyjne. Spacer ich śladem zaprowadzi was daleko poza centrum, bo rozsiane są po całym mieście. Im dalej też od owego centrum, tym większe kontrasty da się zaobserwować w miejskiej tkance. I takie spojrzenie na miasto również wam polecam.
Dobrym pomysłem na koniec dnia są odwiedziny Palmiarni na Winnym Wzgórzu oraz degustacja jednego z lubuskich win w Piwniczce Winiarskiej. Winne Wzgórze to dla miasta miejsce wręcz emblematyczne. Wedle „opowieści z dziada pradziada” już od wieków znajdowały się tam winnice, a i dziś na 1 ha znajdziecie nasadzenia oraz szkółkę z dwunastoma odmianami winorośli. Jak na polskie miasta jest to widok jedyny w swoim rodzaju. Wokół tzw. Domku, ostatniej pozostałości po starej winnicy, wznosi się całkiem imponująca Palmiarnia. Szczególna również z tego względu na to, że służy również jako restauracja i kawiarnia a samo jej zwiedzanie jest darmowe. Koniec dnia na tym wzgórzu to dobry pomysł.


WINO I BACHUSIKI
Choć po dawnych, ciągnących się po horyzont winnicach śladu już dziś nie ma to i tak nie można Zielonej Górze odmówić miana bycia stolicą wina zachodniej Polski. Winnice rozsiane są w bliższej i dalszej okolicy a samo miasto opanowane zostało przez bachusiki, dzieci rubasznego patrona wina. Niczym wrocławskie krasnale okupują one najróżniejsze i często zaskakujące miejsca i z sobie tylko znanym luzem pozują do zdjęć. Bachusików jest kilkadziesiąt (każdy ma swoje imię!) i spacer ich tropem to dobra zabawa tak dla młodszych, jak i starszych dzieci. W informacji turystycznej powinniście otrzymać mapkę, która pomoże wam w poszukiwaniach. Bachusiki nie dość, że chętnie do zdjęć pozują to i pilnują, by w mieście nie zapomniano o winiarskich tradycjach. Dlatego na jesień w ich oczach widać szczególny błysk i radość. Wtedy to do Zielonej Góry zjeżdżają miłośnicy wina zarówno z całej Polski, jak i zza granicy. Winobranie wtedy się odbywające to dobra okazja, by poznać miejscowe winnice i przekonać się, że miejscowym niestraszny 51 równoleżnik i nawet tak daleko na północy mogą powstawać dobre wina.


DZIEŃ DRUGI
Wokół Zielonej Góry.
Zielona Góra, choć może wydać wam się to zaskakujące, jest jednym z największych miast w Polsce. Pod względem powierzchni zajmuje 6 miejsce. To widać a przede wszystkim warto wykorzystać. Na obrzeżach miasta znajdziecie kolejne ciekawe miejsca, gdzie każdy powinien znaleźć coś dla siebie.
Na początek trochę nagniemy zasady i tuż za granicą miasta odwiedźmy Świdnicę, wieś pełną zabytkowych budynków, spośród których pierwsze skrzypce gra renesansowy pałac. W dawnej rezydencji mieści się dziś Muzeum Archeologiczne Środkowego Nadodrza, odsłaniające historie sięgające i czasy epoki kamienia.
W Ochli traficie na kolejny wehikuł czasu. Tym razem jednak taki, który uwielbiam – czyli skansen. Tego typu muzea mają w sobie jakąś nieuchwytną magię i odpowiednio prowadzone potrafią przenieść w czasie. Tak jest i tutaj. Na trzynastu przytulonych do lasu hektarach zgromadzono przeszło 70 wiekowych obiektów, pochodzących z okolicy nie tylko najbliższej: Dolnego Śląska, Zachodniej Wielkopolski, Wschodnich Łużyc, tzw. obszaru środkowego-lubuskiego, a nawet Bukowiny. Różne czasy i regiony, różne społeczności, w końcu różni pojedynczy ludzie. I te wszystkie (no dobra, sporo z nich) odrębności da się zobaczyć. Chałupy, spichlerze, stodoły, obory, szkoła, wiatrak, sklep, młyn wodny, stajnie. Wszystko rozplanowane wedle układu tradycyjnej wsi. A wokół bujny zieloniutki las, sporo miejsca na uprawę warzyw i ziół wszelakich a do tego niewielki staw, nad którym można się rozsiąść i w spokoju skosztować ryby. A nawet samemu połowić. Bajka.


Z kolei pałac w Zatoniu zaprasza do świata dawnej arystokracji. Imponujące ruiny olśniewającej rezydencji, wraz z nie mniej ciekawym parkiem są idealnym miejscem do powolnej celebracji czasu wolnego. Pałac, którego historia jest tyleż ciekawa co tragiczna, do niedawna był ruiną przez duże „R”, lecz po rewitalizacji i częściowej odbudowie, stanowi dziś perełkę zielonogórskiej okolicy. W odrestaurowanej Oranżerii, w towarzystwie duchów księżnej Doroty czy znanego podróżnika Alexandra von Humboldta możecie skosztować pysznej kawy… bądź też lokalnego wina. To niezwykle przyjemne miejsce, gdzie czas na chwilę spowalnia.
Wracając do centrum, warto zatrzymać się w Parku Botanicznym, które wraz z minizoo stanowi idealne miejsce dla rodzin z dziećmi. Choć to najmłodszy i najmniejszy park tego typu w Polsce to i tak zapewnia masę atrakcji – od możliwości poznania ciekawej flory i fauny, po igraszki na placu zabaw.
DZIEŃ TRZECI
Zielona Zielona Góra.
Zielona Góra to też masa możliwości dla lubiących aktywny wypoczynek. W otoczonym przez wzgórza mieście odnajdą się fani długich spacerów. Parki w mieście pozwalają na chwilę odpoczynku od otaczającego zgiełku, a lasy zapraszają na wielokilometrowe trekingi i jazdę rowerem. Rozległe Wzgórza Piastowskie ze sztandarowym 13,5-kilometrowym szlakiem „Wielka Piasta” i przeszło 100 metrów przewyższenia w drodze na Górę Wilkanowską (jedną z najwyższych w całym województwie) można potraktować za odpowiedź na pytanie: „Skąd nazwa Zielona Góra?”. Wielbiciele rowerów z pewnością docenią dziesiątki kilometrów ścieżek czy też niedawno otwarty pierwszy zielonogórski single track. Niezbyt trudny, ale od czegoś trzeba zacząć.
Co więcej, nie trzeba wcale uciekać na Wzgórza, by w zieleni się skryć. W centrum miasta odnajdziecie miejsce wybitnie przyjemne i przyjazne rodzinom. Oto przed wami Dolina Gęśnika oraz stawy dawnej Doliny Luizy. Nie dość, że jest tam po prostu ładnie, to jest też zdecydowanie co robić. Dzieciaki wyszaleją się na ścieżce wśród drzew, w mini miasteczku ruchu drogowego można sprawdzić swoją wiedzę o przepisach, na jednym z wielu miejsc postojowych rozpalimy grilla, jak i poskaczemy na siatce, wiszącej nad leniwie płynącym strumykiem. A to tylko część z atrakcji, które tam znajdziecie. Aha, i to całkowicie za darmo!
Ciekawym urozmaiceniem rowerowych wojaży po mieście może być podskoczenie do Cigacic, miejscowości oddalonej od centrum Zielonej Góry o niespełna 15 kilometrów. Cóż tam takiego ciekawego? Otóż prom i możliwość krótkiego (bądź dłuższego w zależności od możliwości) rejsu po Odrze. Rozkład rejsów jest jednak dość kapryśny i warto sprawdzić, czy prom „Laguna” ma akurat służbę.
