Łańcuch ciągnących się na długości 1800 kilometrów Gór Skandynawskich pokrywa dwie trzecie powierzchni Norwegii. W praktyce otwiera to przed entuzjastami aktywnego wypoczynku szereg potencjalnych miejsc do odwiedzenia. Jak jednak, decydując się na wyjazd do Norwegii, w natłoku pomniejszych pasm górskich znaleźć najbardziej odpowiednie dla siebie?
Zerkając na mapę w poszukiwaniu planu wycieczki, warto zwrócić uwagę na Trondheim, trzecie co do wielkości miasto kraju. To właśnie to miasto, jak żadne inne duże w tym kraju, stanowi doskonałą bazę wypadową do serca Gór Skandynawskich.
Pierwszy cel? Dolina olbrzymów
Pierwszym wartym szczególnej uwagi pasmem górskim, zlokalizowanym ok. 150 km na południowy-zachód od Trondheim, jest pasmo Trollheimen. Położone jest poza głównymi magistralami, po których zwykli poruszać się turyści, przez co zagląda tu zaskakująco mało ludzi. „Dom trolli”, jak brzmi polskie tłumaczenie, wyróżnia się przede wszystkim otwartą od zachodu doliną Innerdalen. Znaleźć tam można jeden z najbardziej ujmujących widoków tej części Norwegii, przedstawiający szpiczasty szczyt Innerdalstarnet, którego pnące się ponad jeziorem Innerdalsvatnet zbocza śmiało wystrzelają ku niebu. Brzegi jeziora, jak również ten pełen romantycznego dramatyzmu pejzaż, są dostępne w zasadzie dla każdego – droga z parkingu zajmuje mniej niż godzinę, a trudności są porównywalne do tych, które można spotkać w Polsce na drodze do Morskiego Oka.
Bardziej zaawansowani mogą zdecydować się na wspinaczkę na Innerdalstarnet. Choć szczyt ten z perspektywy doliny prezentuje się bardzo niedostępnie, to w rzeczywistości pozbawieni lęku wysokości i odpowiednio wyekwipowani turyści z trekkingiem powinni sobie poradzić. Niebagatelny wysiłek wynagradzają widoki – z wierzchołka roztacza się fenomenalna panorama Innerdalen i całego pasma Trollheimen.
Dovrefjell – wypatrując wołów piżmowych
Z Trollheimen od południa sąsiaduje pasmo górskie Dovrefjell. To olbrzymi niezamieszkały przez człowieka dziki teren – utworzony tu Park Narodowy Dovrefjell-Sunndalsfjella obejmuje aż 1440 km2 powierzchni, będący absolutnym królestwem przyrody. Spotkać tu można nie tylko liczne stada reniferów, ale przede wszystkim ogromne woły piżmowe. Te emblematyczne ssaki, które z obszarów współczesnej Norwegii wyginęły za czasów ostatniej epoki lodowcowej, zostały tu ponownie sprowadzone z Grenlandii w latach 50. XX wieku. Dziś, w celu umożliwienia obserwacji tych fascynujących stworzeń – ciężkich i z pozoru ospałych, a w rzeczywistości zdolnych rozpędzić się do 60 km/h – w parku stworzono punkty obserwacyjne. Łatwo dostępnym, a przy tym nietuzinkowym architektonicznie, jest Snohetta Viewpoint, położony na wschodnim skraju gór, nieopodal linii kolejowej i magistrali drogowej Oslo-Trondheim. Przy odrobinie szczęścia, można z niego dostrzec nie tylko stado wołów piżmowych, ale także izolowany masyw Snohetty (2286 m n.p.m.), niegdyś ze względu na swoją izolację uznawany błędnie za najwyższy w całym kraju. Także i on jest dostępny dla spragnionych wyzwań pieszych turystów. Z położonego u jej stóp schroniska Snoheim na szczyt wiedzie długi na 6 km szlak.
Rondane – w ostępach norweskiej tundry
Masyw Rondane, który pokrywa założony w 1962 roku najstarszy park narodowy w Norwegii, to jeden z najbardziej interesujących obszarów wysokogórskich, sprzyjających niespiesznemu trekkingowi. W przeciwieństwie do nieodległego Dovrefjell, cały szereg szlaków pieszych można odnaleźć na znacznie bardziej ograniczonym terenie, co w konsekwencji przekłada się na wyraźnie krótsze dystanse do pokonania. Nadto trzeba zaznaczyć, że infrastruktura noclegowa w tej części kraju pozostaje na przyzwoitym poziomie, podobnie jak infrastruktura drogowa, umożliwiająca zmotoryzowanym dotarcie nawet w wyżej położone partie gór.
Głównym ośrodkiem miejskim położonym w sąsiedztwie Rondane jest będąca zarazem ważnym węzłem komunikacyjnym Otta. Trudno wyróżnić konkretne jej walory turystyczne, poza oczywiście urokliwym górskim otoczeniem. Jednak znaleźć w niej można wszelkie potrzebne sklepy spożywcze i turystyczne, kilka obiektów gastronomicznych, hotele a także kempingi. Warto także podkreślić, że miejscowość znajduje się na linii kolejowej z Oslo do Trondheim i można tu w łatwy sposób dotrzeć zatem także z pomocą transportu publicznego.
Otta jest swoistą „bramą do Rondane”, jeśli popatrzeć przez pryzmat rozpoczynającej się na jej skraju wysokogórskiej drogi, wiodącej przez turystyczną osadę Mysusaeter do położonego na jej krańcu parkingu Spranget (1084 m n.p.m.). Z tego miejsca 1,5-godzinny marsz żwirową drogą pośród absolutnie ujmującego anturażu norweskiej tundry pozwala dotrzeć na skraj jeziora Rondvatnet, gdzie znajduje się popularne schronisko Rondvassbu, będące głównym węzłem szlaków pieszych w okolicy. Z Rondvassbu wycieczkę można kontynuować na Rondslottet (2178 m n.p.m.) – najwyższy szczyt masywu Rondane, bądź niewiele niższy od niego, a przy tym zlokalizowany nieco bliżej – Storronden (2138 m n.p.m.). Oba szlaki, prowadzące na ich szczyty, nie charakteryzują się trudnościami technicznymi, ale wymagają przyzwoitej kondycji, a z uwagi na zmieniające się warunki atmosferyczne i podłoże – odpowiedniej odzieży i obuwia. Atrakcją dla osób o słabszej kondycji może być rejs łódką lub kajakiem po jeziorze, które wypożyczyć można w recepcji schroniska. Zwolennicy dwóch kółek mogą być dodatkowo zainteresowani sezonową wypożyczalnią rowerów, która umożliwia przejazd tym środkiem transportu między parkingiem a schroniskiem.
Vagamo i okolice
Na zachód od Otty znajduje się inne niewielkie miasteczko – Vagamo. Okolica ta jest znana z dwóch powodów. Pierwszy to jeden z zachowanych norweskich kościołów słupowych; drugi zaś, to pamiątki związane z Edvardem Munchem. Najsłynniejszy norweski malarz śladami swych przodków przyjeżdżał w okolice Vagamo, przechadzał się również po tutejszych szlakach: „Muszę udać się w góry, aby odzyskać siły” – napisał kiedyś w jednym ze swoich listów. Dziś ku pamięci Muncha pokonać można 54-kilometrowy szlak, wiodący z Bessheim do Vagamo.
Bez wątpienia uroku Vagamo dodaje również fakt, że leży nad jeziorem Vagavatnet, choć spragnionym pobytu nad wodą warto polecić jeszcze inny okoliczny akwen. Aby do niego dotrzeć, należy zjechać z popularnej wśród zmotoryzowanych turystów drogi nr 51, łączącej Vagamo ze wschodnią część pobliskiego PN Jotunheimen, na niepozorną żwirową drogę. Prowadzi ona nad ukryte pośród lasów jezioro Tesse, którego bezludne brzegi zdają się esencją skandynawskiej turystyki krajoznawczej, przywodząc na myśl kadry z filmu „Into the wild”.
Jotunheimen
Na koniec, swoista wisienka na torcie – Park Narodowy Jotunheimen, którego nazwa, tłumaczona na polski jako „Dom Olbrzymów”, sama w sobie jest doskonałą zapowiedzią miejscowych krajobrazów. Celem numer jeden dla większości przybywających turystów jest położony w obrębie parku Galdhoppingen, czyli „Dach Norwegii”. Wznoszący się 2469 metrów ponad poziom morza szczyt można zdobyć na dwa sposoby: krótszą trasą spod schroniska Juvasshytta, wiodącą w znacznej części po lodowcu (rekomendowany spacer pod opieką przewodnika) oraz dłuższą i bardziej wymagającą kondycyjnie trasą ze schroniska Spiterstulen, która jednak wspomniany lodowiec omija.
Jeśli preferujemy szlaki w nieco niższych partiach gór, z dala od śniegu i lodu, to w Jotunheimen takich również nie brakuje. Jedną z dolin położonych w wyraźnie niższej wschodniej części parku wypełniają wody długiego na 18 kilometrów, a zarazem bardzo wąskiego – przez co zbliżonego swym charakterem do fiordu – jeziora Gjende. Efektowny krajobraz tej części gór warto podziwiać, wybierając średniej trudności szlak, wiodący wznoszącym się bezpośrednio ponad taflą jeziora grzbietem, zwanym Besseggen. Zwyczajowo turyści decydują się na start przy popularnym schronisku Gjendesheim i kończą swój marsz przy innym schronisku – Meserubu, zlokalizowanym mniej więcej w połowie długości jeziora, do punktu startu wracając z pomocą promów, kursujących po jeziorze.